23 Obserwuję
zbigniewsieraj

zbigniewsieraj

So, my bad...

Reblogowane od Grimlock ♥ Ultra Magnus:
The Wrecking Faerie: A Charm School Novella, The Witching Hour Collection - Elizabeth Watasin

"One minor quibble: 

 

Location 29: "...behind our ken..."

 

Location 213: "...beyond our ken...""

 

Yes, I PMed the author to let her know this was floating around, which I don't do often.  I've spoken to this author on BL before, and this meant so much to me, I had to say something.   That being said, she pointed out that she meant behind our ken. 

 

It was a snobbery thing that went right over my head, even after rereading that paragraph a couple times.   

 

I know some people will say there are no lousy readers, and yes, a perfect reading experience would make everything clear on both sides.   I'm not going to quibble over if it was me being a lousy reader, or that it wasn't clear enough: I pointed it out as a typo.   It was not, and I'm not above admitting I was wrong.   I was.   I pointed it out as something that should be corrected when it was already correct.

 

Apologies all around.   

The Merchant and the Clergyman (Bonnie Dee & Summer Devon)

Reblogowane od Ami's Hoard:
The Merchant and the Clergyman - Bonnie Dee, Summer Devon

I loved this -- definitely another winner from the pen of Dee & Devon for me. The sexual tension between James and Declan was through the roof!

And guess what? As someone who doesn't particularly give emphasis on reading sex scenes on her romance books, I thought the scenes were lovely to read. It had dominant/submissive nature to it but not to the point of humiliation or pain. In fact, I thought it was sensual, sexy, warm, and tender at the same time. James was SUCH a darling and Declan just wanted to make his curate happy and fully content while experiencing restraints and given orders. It made my skin all tingly while reading it ^^.

The ending felt a little bit too extended for me; the one-year jump didn't help. Like the authors didn't really know at one point they needed to end the story in happily manner due to the situation that both men were facing (but it DID end happily, so no worries). But in overall, I was satisfied ... Dee & Devon seems to be just a guarantee whenever I want to be immersed in good MM historical romance *smile*

~~ might add more thoughts here in and there later ~~

Nocne czuwanie

Reblogowane od Booka:
Nocne czuwanie - Tarjei Vesaas

W „Nocnym czuwaniu” mamy pozornie spokojną wieś, świnie i gospodarzy. Mamy też nikomu nieznanego człowieka. Tajemniczego mężczyznę, który rozpamiętuje swoją przeszłość. Przybywa w nowe miejsce i zachwyca się urokiem zieleni na wyspie. Wyraźnie targany jest emocjami.
Niby zwyczajnie. Chciałoby się rzec: ot, codzienność na wsi. Wszystko zaczyna się zmieniać gdy dochodzi do wydarzeń, które na zawsze zmienią życie mieszkańców wsi. Szaleńcze zachowanie wystraszonych macior w stodole, może się wydawać mało znaczącym, wręcz nudnym opisem. Nic bardziej mylnego: to idealny wstęp do rozważań i refleksji nad przerażającą wizją ludzkiej natury.

Choć początek książki Verssasa nie zwiastuje, większego obrotu spraw, z czasem nie da się nie zauważyć, jak umiejętnie autor operuje tempem w swojej powieści. Najpierw czytelnik spotyka się ze spokojem, normalnością. Jednakże następująca po sobie eskalacja zdarzeń sprawia, że nagle orientuje się, iż oto uczestniczy on w szalonym pościgu za człowiekiem. Jednocześnie nie chcąc, by ów człowiek został złapany. Gdy tempo zdarzeń nagle zwalnia, przed oczami czytelnika ukazuje się nie tylko spokój ale też dziwne uczucie rezygnacji zmieszanej ze smutkiem.

Autor porusza tu temat ludzkiej natury, tego, co tkwi w człowieku? Na przykładzie mieszkańców wsi pokazuje, że natura człowieka jest nieodgadniona dla jego samego. Widzimy tu nie tylko to, do czego jest zdolny człowiek gdy kieruje nim gniew, szał, szaleństwo. Posługując się przykładem matki, która straciła dziecko ukazuje kruchość ludzkich uczuć i emocji. Nakreśla poczucie winy tego, który dokonał strasznego czynu. Ukazuje jak jedna osoba przy pomocy swojej szaleńczej zemsty może porwać cały tłum (tu bardzo dobra alegoria iskry, płomienia).

„Nie myśleć tylko biec razem ze wszystkimi” – te słowa Versaas’a są kwintesencją całości powieści. Natomiast gdy dodać do tego wydarzenia z początku książki, wnioski nasuwają się same: człowiek to istota słaba. Zwłaszcza gdy dotyka go nieszczęście. Powodowany gniewem i żądzą zemsty za wyrządzoną krzywdę, potrafi dokonać rzeczy, o które sam siebie nigdy by nie podejrzewał. Czyni to bezrozumnie. I niczym nie różni się od zwierzęcia. Natomiast uświadomienie sobie strasznych czynów, jakich dokonał powoduje szereg emocji, takich jak: ogromne poczucie winy, wstyd, strach, bezsilność i wyrzuty sumienia. Tak u samego prowodyra, jak i wśród wszystkich uczestników linczu.

Mało interesujący początek może niektórych znudzić, mimo to uważam, że warto zapoznać się z tym tytułem.

Jest odrobinę skryty. Tak samo jak szczury są odrobinę porośnięte futrem.

Reblogowane od Smoczy zakątek:
Nigdziebądź - Paulina Braiter, Neil Gaiman

Odwracam głowę i iść możesz wedle chęci.

Odwracam znowu i nie pójdziesz, aż do śmierci.

Nie mam twarzy, lecz ucha pustą przestrzeń.

Na me nierówne zęby, kimże jestem?

Richard zauważył kiedyś, że wydarzenia to tchórze. Nie lubią występować pojedynczo, lecz zbierają się w stada i atakują wszystkie naraz.

- To obrzydliwe - zauważył Richard. Błoto wciskało mu się do butów, dokonywało inwazji na skarpety i zaznajamiało się ze stopami znacznie bliżej, niż miałby na to ochotę.

- On żartuje. Tak naprawdę to nas zabili.

- Jako specjalistka od przerywania funkcji życiowych - odparła Łowczyni - nie mogę zgodzić się z tym stwierdzeniem. Żadne z was nie jest martwe. Natomiast oboje jesteście bardzo pijani.

Gdyby bałaganiarstwo stało się sportem olimpijskim, mógłby reprezentować w nim Anglię.

- W Londynie występują małe pęcherzyki dawnych czasów, w których rzeczy i miejsca pozostają takie same. Coś jak pęcherze w bursztynie - wyjaśniła. - W waszym mieście macie mnóstwo czasu, który musi gdzieś trafiać, nie zużywacie go całego.

- Chyba ciągle mam kaca - westchnął Richard. - To brzmiało całkiem sensownie.

- Nie musiałaś tego robić - powiedział. Miał wrażenie, że stadko małych zwierząt korzystało z jego ust jak z toalety, a potem umarło wśród odchodów, zmieniając się w zieloną, ohydną breję. Próbował wstać i natychmiast usiadł z powrotem. - Och! - wyjaśnił.

- Ile ty właściwie masz lat? - spytała dziewczyna.

Richard ucieszył się, że zadała to pytanie. On sam nigdy by się nie odważył.

- Tyle samo co mój język i nieco więcej niż zęby.

Trup był bardzo martwy.